Pyszne, pięknie pachnące baldachimy kwiatów czarnego bzu zanurzone w cieście naleśnikowym i smażone w głębokim tłuszczu, podane z aksamitnym w smaku kremem na bazie mascarpone, kremu jajecznego typu custard oraz syropu z kwiatów czarnego bzu, to idealny deser. Racuchy z kwiatów bzu z przepis Sophie Grigson, dodaję do Kwiatowej Książki Kucharskiej 2012.
2 jaja
1 żółtko
100 g cukru
sok 2 cytryn
50 g masła
250 g serka mascarpone
W
garnku zagotować wodę. Do miski wbić 2 jaja i żółtko, wsypać cukru,
umieścić miskę na garnku z lekko gotującą się wodą i ubijają je na parze
uważając, żeby dno miski nie dotykało wody. Gdy powstanie lekki,
puszysty kogiel mogiel, dodać sok z cytryn i dalej ubijać, aż masa
zgęstnieje. Wyłączyć gaz i dodać do kremu masło. Ubijać nadal, aż masło
się rozetrze. Otrzymaną masę przetrzeć przez sitko i ostudzić. Dokładnie
wymieszać mascarpone z kremem cytrynowym i syropem. Odstawić krem do
lodówki, żeby zgęstniał.
15 baldachów kwiatów czarnego bzu
180 g mąki pszennej
szczypta soli
1 łyżka cukru
1 łyżka startej skórki cytrynowej
2 jajka
piwo
olej do smażenia
cukier puder
Zmieszać
w misce mąkę, sól, cukier, skórkę cytrynową i jajka. Dolać piwo w
takiej ilości, żeby masa nabrała konsystencji ciasta naleśnikowego.
Rozgrzać w rondlu olej, zanurzać kwiaty bzu w cieście, strząsając
nadmiar i wkładać do wrzącego oleju. Gdy delikatnie się zrumienią,
wyjmować i odkładać na kawałek papierowego ręcznika. Racuchy osypać
cukrem pudrem i podawać z porcją kremu.
mmm... to musi być na maksa pyszne:) jako zadeklarowany kwiatożerca piszę się na taki deserek:)))
OdpowiedzUsuńGosiu, to dobrze, bo pyszne, szczególnie ten krem :)
UsuńChyba czas najwyższy się zdecydować na zrobienie potrawy z kwiatami:)
OdpowiedzUsuńGula, ostrzegam od nich można się uzależnić :))
UsuńA ja jakoś nie mogę się przełamać do jedzenia kwiatów...Próbowałam jedynie kwiatu cukinii i smakowało mi..Chyba się muszę wprosić do Ciebie na taka konsumpcje ;)
OdpowiedzUsuńAngie, na cukiniowe kwiaty czekam, już niedługo :) Pozdrawiam
Usuńto wygląda obłędnie!!:O:O w życiu nie pomyślałam, że z kwiatka można wyczarować takie cudo:P super inspiracja
OdpowiedzUsuńAtenka, można, można, ja dopiero raczkuję :)
UsuńUwielbiam placuszki bzowe! Jadłabym je codziennie a tu leje i leje...
OdpowiedzUsuńGosiu, deszcz bardzo psuje kwiatowe zbiory, czekamy więc na słonko, pozdrawiam
UsuńU Ciebie jak zawsze niezwykle i smakowicie;-)
OdpowiedzUsuńAniu, bardzo miło czytać Twoje słowa :)
UsuńFascynujące połączenie! Chciałabym tego spróbować :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie i przepraszam, że tak dawno mnie tu nie było, ale wiesz..egzaminy :(
Russkaya, rozumiem i trzymam kciuki! Pozdrawiam
UsuńNigdy nie jadłam bzu, ale wygląda tu naprawdę świetnie :)
OdpowiedzUsuńSlyvvia, polecam, pyszne i bardzo aromatyczne :)
Usuń