250 g sera halloumi
250 g polędwiczek z indyka
30 g orzechów
1 jajko
100 g truskawek
100 g mieszanki sałat
3 łyżki oliwy
50 g masła
sól
pieprz
Ciasto orzechowy dziadek, to połączenie bardzo kruchego ciasta pieczonego razem z bezą orzechową, powidłami śliwkowymi, kremem orzechowym aromatyzowanym kawą oraz rumem i rozpływającą się w ustach warstwą kokosową. Ciasto upieczone na podstawie przepisu siostry Anastazji, warto przygotować dzień przed podaniem, bo ciasto zyskuje w smaku i łatwiej je kroić.
300 g mąki pszennej
250 g masła
120 g cukru pudru
5 żółtek
szczypta soli
Z podanych składników zagnieść gładkie ciasto. Ciasto podzielić na dwie części i każdą wyłożyć na dnie mniejszej blachy wyłożonej papierem do pieczenia.
200 g powideł śliwkowych
5 białek
160 g cukru
200 g mielonych orzechów włoskich
szczypta soli
W misce ubić białka z solą na sztywną pianę, cały czas ubijając dodawać powoli cukier, aż masa będzie gęsta i lśniąca. Na koniec wmieszać do bezy mielone orzechy. Na cieście rozłożyć równomiernie połowę ilości powideł. Na powidłach rozłożyć połowę ilości bezy. Z drugą częścią składników postąpić identycznie. Blachy wstawić do piekarnika nagrzanego do 180º C i piec przez około 30 minut, aż beza będzie chrupka i wypieczona.
W misce ubić białka z solą na sztywną pianę, cały czas ubijając dodawać powoli cukier, aż masa będzie gęsta i lśniąca. Na koniec wmieszać do bezy wiórki kokosowe. Masę wyłożyć w mniejszej formie wyłożonej papierem do pieczenia. Blachę wstawić do piekarnika nagrzanego do 180º C i piec przez około 30 minut.
300 g masła
60 ml espresso
100 g cukru pudru
100 g orzechów włoskich
40 ml rumu
W misce utrzeć masło z cukrem na jasną i puszysta masę. Do masy dodać pozostałe składniki i wymieszać. Na blasze wyłożonej papierem do pieczenia ułożyć pierwszy kruchy blat z bezą, rozsmarować połowę ilości kremu. Na kremie ułożyć ciasto kokosowe, na nim rozsmarować pozostały krem. Na koniec ułożyć drugi kruchy blat z bezą. Blachę z ciastem odstawić do schłodzenia.
Wiosna ujawniała się nieśmiało drobną zielenią przydrożnej brzozy i delikatnością szafranów, by w końcu wybuchnąć pełną gamą pastelowych sadów i jaskrawych łąk. Zabierałam dzieci na dalekie wyprawy, z których znosiłam pierwsze wiosenne zioła. W pobliskim liściastym zagajniku odkryłam całe pokłady leśnego czosnku, rosnącego w malowniczych kępach obsypanych pierzastymi kwiatami. Dzieci początkowo kręciły nosami na intensywny zapach, ale gdy zobaczyły, że zjadam go na surowo, poszły w moje ślady. Na obrzeżach lasu zbierałam fiołki i wiłam z nich wianki, które w magiczny sposób pomagały na ból głowy. Dawniej Ivan nauczył mnie jeść pierwiosnki, których młode liście i pędy wymieszane z sałatą stanowiły ulubioną potrawę Ukraińców. Zrywałam pokrzywę i namawiałam dzieci do spożywania jej młodych listków z kawałkiem chleba. Nawet Bronka zauważyła, że tej wiosny dzieci wyglądają zdrowo i mają więcej energii do psot i zabaw. W remizie strażackiej odkryłam punkt biblioteczny, gdzie wypożyczyłam album ziół i skrzętnie notowałam w swoim niebieskim zeszycie zalety darów natury.
Ewa Cielesz
Obce matki