Zeppole di San Giuseppe według źródła to włoskie pączki, tradycyjnie spożywane 19 marca w Dzień Świętego Józefa. Legenda głosi, że takie ciastka, Józef, wracając z Egiptu wraz z Maryją i jej synem, zaczęli sprzedać by zaspokoić potrzeby rodziny. Poszczególne regiony Italii mają swoje przepisy na te przysmaki. Często są smażone w głębokim tłuszczu jak pączki, posypane cukrem pudrem lub pieczone. Zwyczaj pieczenia tych smakołyków we włoski Dzień Ojca spopularyzował na początku XIX wieku neapolitański piekarz Pasquale Pintauro. Przepis na przepyszne zeppole di San Giuseppe z ciasta ptysiowego, z kremem budyniowym i kandyzowanymi wiśniami pochodzi stąd.
300 g wody
225 g mąki pszennej
140 g masła
6 jajek
szczypta soli
140 g masła
6 jajek
szczypta soli
W
garnku zagotować wodę z masłem i szczyptą soli. Zmniejszyć ogień i na
wrzątek jednym ruchem wsypać przesianą mąkę, cały czas energicznie
mieszając. Ucierać ciasto, aż będzie gładkie i zacznie odstawać od
ścianek garnka, ostudzić. Następnie ciasto zmiksować z wbijanymi kolejno
jajkami. Gotowe przełożyć do rękawa cukierniczego z końcówką w
kształcie gwiazdki. Na blaszkę wyłożoną papierem do pieczenia wyciskać
okręgi. Piec w temperaturze 200º C przez około 20 minut, następnie
ostudzić.
500 g mleka
W
garnku zagotować mleko z ziarenkami wanilii. Cukier utrzeć z żółtkami
do białości, dodać mąkę i dalej miksować, do uzyskania gładkiej masy. Do
masy dodać mleko i wymieszać. Wlać masę do garnka, postawić na gaz i
zagotować, cały czas mieszając, aż masa zgęstnieje. Przykryć folią
spożywczą i całkowicie wystudzić. Upieczone ciastka oprószyć pudrem, na
każde przy pomocy rękawa cukierniczego wycisnąć krem budyniowy, ozdobić
wiśnią, osypać cukrem pudrem.
wyglądają cudnie z tym słodkim kremem na wierzchu!
OdpowiedzUsuńAsieja, i wisienką :)
UsuńPiękne, słodkie pysznosci!:))
OdpowiedzUsuńMajana, dziękuję :)
UsuńBardzo ładnie wyglądają i na pewno tak też smakują.
OdpowiedzUsuńOlka, rzeczywiście pychotka :)
Usuńbardzo ciekawa włoska tradycja! i wyglądają bardzo smacznie:)))
OdpowiedzUsuńGosiu, też mnie bardzo zaciekawiła, i zadowolenie z wypieku :)
UsuńUwielbiam wszystko co włoskie, więc na pewno spróbuję!
OdpowiedzUsuńU mnie o wiele mniejsze krokusy są.
Aniu, kwiatkami można oko pocieszyć, pozdrawiam
UsuńWspaniałe!
OdpowiedzUsuńI to wiosenne zdjęcie.
Napawa optymizmem.
Amber, o tak, tak :) wiosennie.
Usuńale piekne! :)
OdpowiedzUsuńSara, miło mi. Pozdrawiam
UsuńKamila - ja to Cie podziwiam ! Ja tam na zeppole chodze do baru lub do "pasticcieria". Jak juz pisalam przy cannoli- kweste "tutejszych" slodkosci pozostawiam w rekach wloskich cukiernikow ;)
OdpowiedzUsuńAlizea, brak dostępu do tych smakołyków robi swoje. Spróbować oryginalnych, to marzenie chwilowo nieosiągalne :) Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNie widziałam takich jeszcze, muszą być świetne :D
OdpowiedzUsuńSlyvvia, jeśli Ci powiem, że zniknęły prędzej niż się pojawiły :)
UsuńAle pyszności! I to pyszności, których jeszcze nigdy nie jadłam! A to trzeba będzie zmienić. ;)
OdpowiedzUsuńAsiu, o tak koniecznie, pozdrawiam serdecznie :)
UsuńBardzo lubię ciasto ptysiowe z budyniowym kremem:)
OdpowiedzUsuńA kto się za tymi pięknymi krokusami chowa?
Konwalia, kociaczek mojej mamy prezentuje swoje uroki :) Pozdrawiam
UsuńPyszne ptysie wyczarowałaś, i ta wisienka na szczycie kremu!
OdpowiedzUsuńIvka, dziękuję :)
Usuń